Z pamiętnika szeregowca- pierwsze zadanie
Pierwsza relacja jednego z najnowszych członków 38wds Target- Kajetana Głucha.
Nasz oddział liczył tylko 5 członków, jednak mimo to mieliśmy kilka zadań do wykonania. Pierwszym z nich było zabezpieczenie części lasu, na której terenie był wróg. Dostaliśmy informacje, że przed nami wysłanych zostało dwóch zwiadowców, którzy mieli za zadanie oznaczyć teren znakami, abyśmy wiedzieli, gdzie mamy iść.
Około 11 nasz oddział wyruszył. Ja miałem być czujką. Nienawidziłem tego zadania. Niestety właśnie takie, trafiają się nowym żołnierzom. Gdy jest nas kilku, nie jest aż tak źle, jednak tym razem byłem samemu. Najgorsze było to, że byłem najłatwiejszym celem, bo szedłem sam, w znacznej odległości od oddziału. Na początku nic się nie działo, mimo kilku znaków ''uwaga". Doszliśmy do pierwszego punktu zbornego (pkt. 1), jednak już po chwili znów ruszyliśmy drogą.
Nasz oddział, od lewej: Kajetan Głuch, Mikołaj Rupociński, Tymek Głuch, Michał Pająk, Hubert Głuch.
Kilkaset metrów dalej, zobaczyłem snajpera leżącego na drodze (najprawdopodobniej był to Maciek). Dałem znak żeby się zatrzymać i wskazałem cel. Oddział się zatrzymał i po chwili zobaczyliśmy kilku następnych wrogów. Dowódca Tymek uznał, że powinniśmy podzielić się na dwie grupy i zaatakować skokami, a jeden z naszych snajperów - Hubert miał zajść ich od boku. Ja byłem w drużynie z dowódcą.
Zaczęliśmy osłaniać drugą grupę, która dość opornie podchodziła do przeciwników, ogniem zaporowym. Udało nam się nawet zestrzelić Wawrzyka (chyba, że to Hubert go zdjął). Mimo tego, obu z naszych również trafiono przez ich nieudolność i (najprawdopodobniej) strach. Razem z Tymkiem poszliśmy na lewą stronę, w celu obejścia wroga. Powoli skradaliśmy się do przeciwników, co chwila tracąc ich z oczu. Nadal słyszeliśmy strzelaninę, ponieważ z naszych żył jeszcze Hubert. Jednak to szybko się zmieniło. Mimo, że udało mu się zabić Madeja, on również po chwili został trafiony przez Kołtuna.
Zostaliśmy we dwóch - ja i Tymek, przeciwko 3 wrogom. Przez chwilę nic nie było słychać. Nagle Tymek szepnął do mnie - "widzę Kusala, musimy szybko skrócić dystans. Za mną." - Od razu posłuchałem i zaczęliśmy biec w stronę przeciwnika. On spanikowany, zaczął się wycofywać i schował się. Nagle zobaczyłem, że na leśną drogę weszło następnych dwóch przeciwników - Maciek i Kołtun. Postanowiliśmy więc się rozdzielić i zajść ich z dwóch stron. Szybko podbiegłem do najbliższego drzewa, padłem na ziemię i zacząłem strzelać do nieprzyjaciół. Oni odpowiedzieli ogniem, jednak nie mogli mnie trafić. Nagle usłyszałem, że Tymek również otworzył ogień. Przeciwnicy nie wiedzieli już do kogo strzelać, więc łatwo ich zestrzeliliśmy. Chwilę później, znany nam już snajper, Kusal, którego znowu udało nam się zauważyć, również gryzł piach.
Sprawdziliśmy jeszcze teren i wróciliśmy do punktu zbornego, gdzie czekało już na nas wsparcie. Z tej akcji, udało nam się jeszcze uratować Huberta i snajpera z drugiej grupy - Michała "Spidera". Mieli oni mało poważne rany, w przeciwieństwie do Mikołaja Rupocińskiego, który niestety musiał opuścić nasze szeregi (Rest in peace).
Jeden ze snajperów przeciwnika- Mateusz Kusal.
Niedługo później dostaliśmy następną misję. Musieliśmy odzyskać kilka zrzutów medykamentów na terenie lasu. Dostaliśmy mapy, na których mniej więcej zaznaczone były te punkty (A,B,C). W tych samych grupach co wcześniej rozdzieliliśmy się na 2 z celów - Ja i Tymek na cel B, a Hubert i Spider ma cel A. Zrzuty trzeba było dostarczyć z powrotem do punktu zbornego. Ruszyliśmy jak najszybciej, bo tutaj liczył się czas. Szybko zebraliśmy zrzut z punktu B i odłożyliśmy wszystko do pkt. 1. Nie mieliśmy żadnych informacji od drugiej grupy, więc powoli postanowiliśmy pójść i zdobyć paczkę z C. Uznaliśmy, że skoro przy poprzednim celu nikogo nie było, ten będzie zabezpieczony, więc szliśmy tam powoli. Mimo to okazało się, że przeciwników również nigdzie nie było, więc następny zrzut był po chwili w naszych rękach (a raczej w rękach Tymka, przynajmniej chwilowo). Wróciliśmy, więc znowu do punktu zbornego i czekaliśmy na resztę oddziału. Po około 10 minutach, udało nam się skontaktować z Hubertem, który powiedział, że wraca z paczką i że nie napotkali prawie żadnego oporu. Wyglądało na to, że wrogom nie zależało na tych zrzutach i po prostu to olali.
Przed każdym zadaniem starannie opracowywaliśmy taktykę.
Kolejnym i ostatnim zadaniem, było przejęcie bazy wypadowej wroga. Jako, że ja i Spider, byliśmy na szkoleniu dla medyków, wzięliśmy ze zrzutów bandaże i inne podstawowe medykamenty. Baza wroga, była na skraju lasu, więc zobaczyli nas, gdy wychodziliśmy z niego wychodziliśmy. Znaleźliśmy dogodne miejsce, poza zasięgiem wroga, więc wyjęliśmy lornetkę i lunetę (taką od snajperki, ale osobno), po czym zaczęliśmy obserwować obóz. Udało nam się zidentyfikować jedynie 2 cele (najprawdopodobniej Maćka i Kołtuna/Wawrzyka), jednak wiedzieliśmy, że to nie mogą być wszyscy.
Na tej misji zmieniliśmy drużyny tak, aby w każdej był 1 snajper i jeden szturmowiec. Dodatkowo chcieliśmy, żeby w obu z nich było po jednym medyku. Podzieliliśmy się więc następująco: Tymek - Spider ; Ja - Hubert. Drugi oddział postanowił obiec obóz przeciwników na około. My postanowiliśmy pójść od strony lasu, podejść do jednego z drzew i przekraść się w stronę krzaków, z których moglibyśmy ostrzelać wroga. Tak też zrobiliśmy. Gdy byliśmy już pod drzewem wróg nas dostrzegł. Karabin snajperski Maćka (nie miał lunety) zaczął ostrzeliwać naszą pozycję, jednak byliśmy poza zasięgiem. Widzieliśmy też, że od czasu do czasu przeciwnik obracał się - najwidoczniej z drugiej strony była druga część naszego oddziału.
Gdy obserwowaliśmy wroga, Tymek zameldował, że zdjęli jednego ze snajperów, jednak oni także zostali trafieni, przez co zużyli już bandaże. Mimo to nadal odwracali uwagę nieprzyjaciela. Korzystając z chwili nieuwagi snajpera, powiedziałem do Huberta, aby mnie osłaniał, a ja przebiegnę w stronę krzaków. Gdy zacząłem biec, skupiłem na sobie uwagę nieprzyjaciela ze snajperką. Udało mi się ukryć i po chwili między mną, a Maćkiem, nawiązała się strzelanina. Niestety to on pierwszy mnie trafił. Dostałem w lewy bark. Korzystając z tego, że byłem medykiem, zabandażowałem ranę i już po chwili mogłem biec dalej.
Zobaczyłem, że Hubert opuścił swoje stanowisko i podbiegł w stronę wroga, ostrzeliwując go. Ja w tym czasie skradałem się za krzakami. Nagle usłyszałem krzyk: -"MEDYK!!!" - krzyczał Tymek -"MEDYK!!!"- Po chwili go zobaczyłem. Leżał na ziemi (a raczej w jeziorze krwi), krwawiąc i krzycząc. Zacząłem iść w jego stronę i wtedy usłyszałem krzyk -"ODWRÓT, ODWRÓT, PANOWIE WYCOFUJEMY SIĘ!!!" - Słyszałem, że to Maciek tak krzyczy, więc uśmiechnąłem się i podbiegłem szybciej do Tymka.
Wtedy usłyszałem strzały z pistoletu. Pociski latały wokół mnie, więc szybko padłem na ziemię. Jednak padając poczułem szarpnięcie i ból w prawym łokciu. Moja ręka nie wytrzymała ciężaru AK-47, więc zmuszony byłem go puścić. W tym samym momencie zobaczyłem przeciwnika. Był to Kołtun (ale żenada nie?). Najwidoczniej wychynął z krzaków na komendę Maćka "Odwrót" (niezła taktyka). Mimo to widząc mnie rannego i bez broni (która leżała w tym momencie na ziemi), zostawił mnie.
Usłyszałem krzyk - Hubert zdjął mojego krzyczącego "PANOWIE WYCOFUJEMY SIĘ" przyjaciela. Kołtun tymczasem uciekał krzakami, jednak po chwili on również został trafiony, nie wiem już przez kogo. Wyglądało na to, że wróg został wyeliminowany. Hubert podbiegł do mnie i powiedział - "To wszyscy. Wsparcie już biegnie w naszą stronę. Wygląda na to, że to koniec naszej misji." - Po chwili zemdlałem z utraty krwi.
Obudziłem się przy moście, gdzie zebrał się cały oddział. Rzeczywiście zakończyliśmy misję. Teraz jedyne co mnie czekało to ciepły i przytulny dom, w którym mogłem odpocząć od wszystkich trudów. (Przynajmniej przez najbliższy tydzień).
Commentaires