AMKI 2016 - Relacja
- Dominik Cedro
- 20 gru 2016
- 4 minut(y) czytania

Dnia 16.12.2016 o godzinie 20 w świetlicy w Gajkowie drużyny Target, Horyzont oraz Agat zorganizowały wspólną wigilię. Ignorując pewien kryzys polityczny w kraju zebraliśmy się pod świetlicą o wyznaczonej porze.
Około godziny 21 miało przyjechać zaopatrzenie na wigilię. Rozstawiliśmy stoły oraz krzesła dla wszystkich uczestników. Dla zabicia czasu po zakwaterowaniu się na sali w której mieliśmy spać kilka osób postanowiło zagrać z kadrą w rzucanie w siebie piłką do ping-ponga. Gdy zaopatrzenie przyjechało wnieśliśmy je do pomieszczenia.

Przed uroczystą kolacją, którą przygotowywała kadra wyszliśmy z świetlicy. Przez godzinę bawiliśmy się mniejsze gry. Niestety zabrakło nam czasu na ostateczny pojedynek mistrzów pierwszej gry "Ninja" - Michała Kołtuniaka oraz mnie. Grę „Torpedy” tamtego wieczoru nazwałbym Igrzyskami Śmierci ponieważ nie obyło się bez przysłowiowych „torped” lądujących w ziemi przy krytycznej prędkości.
Od razu przed jedzeniem podzieliliśmy się opłatkiem. Jedynym problemem było to, że większość druhów z Agatu i Horyzontu była bardzo podobna przez co zdarzało mi się wymieniać życzeniami z tymi samymi osobami wielokrotnie.
W pełnym świątecznym nastroju usiedliśmy do stołu by rozkoszować się smakiem barszczu z uszkami. Na stole pojawiły się różne pyszności, między innymi: szarlotka, pierniki, ciastka. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Według mnie na szczególne wyróżnienie zasługiwała szarlotka.
Po wigilii Target na scenie zorganizował własny turniej „Jeden z Dziesięciu”, w teorii nazwa się zgadzała jednak zawodników było osiem. Podczas tej gry każdy mógł pochwalić się swoją potężną wiedzą o Europie. Rolę prowadzącego objął Wawrzyniec. Swoim poważnym głosem zadawał pytania i po kolei wykluczał zawodników. Z pełnym szacunkiem do mieszkańców Estonii, Rumunii oraz Luksemburgu chciałbym ogłosić że nasza wiedza o waszych krajach jest w małym stopniu niekompletna. Na uwagę zasługuje profesjonalna kamera która nagrywała cały turniej którą organizował Maciek Ratuszniak. Pierwsze miejsce w turnieju zajęła Dominika, drugie Kuba Hampel a na trzecim miejscu stanął Kajetan.

Gdy turniej się skończył posprzątaliśmy scenę i przystąpiliśmy do uroczystego wręczania prezentów w naszej drużynie. Gdy wszyscy z Targetu znaleźli się przy choince daliśmy pokaz śpiewu i gry na gitarze po czym rozpoczęliśmy rozdawanie prezentów.
Każdy dostał coś miłego. Ze względu na zachowanie anonimowości autora prezentu nie mogliśmy się podpisywać. Prezenty które otrzymaliśmy to m.in.: Myśliwiec Mig-19 „Farmer”, Kocyk w zielone szlaczki, Maska „stalker”, ozdoby świąteczne oraz dużo słodyczy.
Po rozdawaniu prezentów wszyscy postanowili położyć się spać. Była to godzina 1:30! Wszyscy się spodziewali, że nasza kochana kadra nie pozwoli nam przespać całej nocy (przecież byłoby to marnotrawstwo czasu). Każdy był w stanie najwyższej gotowości. Obok śpiworów położyliśmy szpej, repliki, amunicję oraz ubrania. Tak jak sądziliśmy, około godziny 3 zostałem obudzony przez przyboczną Martynę. Gdy już byłem w pełnej gotowości bojowej zauważyłem, że połowy Targetu nie ma w śpiworach, najprawdopodobniej będziemy musieli stawić im czoła. Przygotowałem się na +/- 5 godzin marszu.

Po przygotowaniu się przedstawiony nam został scenariusz. Wcieliliśmy się w wojsko Irackie, którego zadaniem było odbicie irackiego miasta Mosul z obszaru okupowanego przez bojowników ISIS. Żeby wygrać musieliśmy przejąć najważniejsze dzielnice na obszarze po czym podłożyć bombę na moście który oddzielał nas od terenu misji. Użyć replik mogliśmy po przekroczeniu mostu. W drużynie mieliśmy jednego medyka.
Rola dowódcy przypadła Kubie Głowackiemu. Radiooperatorem został Maciek. Wsparciem była Natalia. A ja zostałem medykiem.
W czasie marszu na teren misji uzgadnialiśmy taktyki oraz zachowanie podczas ostrzału. Gdy przekroczyliśmy teren misji uzgodniliśmy to z bazą przez radio. W czasie gry nie działo się za dużo. Było za ciemno i nie zauważyliśmy większości flag. Nie trafiliśmy na bojowników. Jedyną (niecelną) kulkę posłał do nas Kuba Hampel gdy przekraczaliśmy las. Podczas marszu straciliśmy jedną osobę - Natalię. Niestety nie wytrzymała trudnych warunków. Po długim i wyczerpującym marszu w ujemnych temperaturach postanowiliśmy się rozgrzać. Tylko jak się rozgrzać o 5 rano i zarazem wypełnić misję? Naszym celem było grodzisko, między nim a nami rozciągało się pole. Postanowiliśmy pobrać naukę z filmów historycznych. Wybiegliśmy z lasu krzycząc „URAAA!” i strzelając z replik w niebo. Wszystko poszłoby zgodnie z planem gdyby nie mały wypadek jednego z nas. Nasz improwizowany rosyjski szturm dotarł na miejsce. Po przejęciu grodziska dotarł do nas informator. Przekazał nam zaszyfrowaną wiadomość, dowiedzieliśmy się, że w razie niepowodzenia misji mamy rozbroić bombę. Nasz radiooperator wyruszył na zwiad. Po jego powrocie dostaliśmy rozkaz dostania się na pozycję bomby. Zauważyliśmy bojowników ISIS szturmujących w naszym kierunku. Czasu było mało. Dostaliśmy rozkaz podłożenia bomby na moście i zasygnalizowania tego trzema flarami. Szybko przemieściliśmy się na most, podłożyliśmy bombę i daliśmy sygnał. Jednak nie było to łatwe. Jeden z bojowników był uzbrojony w petardy i cały czas bombardował nasze pozycje. Podczas obrony bomby obydwie drużyny straciły całą amunicję. Do wybuchu pozostały sekundy…
Niestety, podczas powrotu do bazy, SCAR - belgijski karabin szturmowy przegrał walkę z kałużą, przez to zdarzenie zamienił się w wersję skróconą o kolbę. Kolbę, która nie wróci już na swoje miejsce.

Po powrocie z misji mieliśmy trochę czasu wolnego dla siebie. O godzinie 10 zjedliśmy śniadanie po czym wyruszyliśmy na podchody. Niestety nie mogłem wziąć w nich udziału przez dziurę w moich spodniach. Oczywiście nie usprawiedliwiałem wszystkiego tym urazem. Gdy wszyscy wyszli ze świetlicy ja, Mateusz, Kuba Głowacki, Daria i Natalia uporaliśmy się z bałaganem pozostawionym przez młodszych uczestników biwaku. O godzinie 12 wszystko było posprzątane.
Tak zakończył się biwak Horyzontu, Agatu i Targetu. Wszyscy wrócili do swoich domów z uśmiechami. Był to nasz drugi biwak. Nauczyliśmy się wielu rzeczy. Zapraszam każdego, kto czyta tą relację by następnym razem spróbował wybrać się na jeden z naszych biwaków. Na pewno takiej decyzji nie pożałuje.
Chciałbym poświęcić tą relację belgijskiemu karabinowi szturmowemu SCAR który niestety utracił swoją kolbę na zawsze. Jego właściciel pozostanie anonimowy, a jego replika na zawsze pozostanie w naszej pamięci.

